mgr Rafał Pawlik - psycholog w Uzdrowisku Rabka S.A
Walczymy o niską wagę ponieważ jest trendy. Ponieważ to dobre dla zdrowia i wszyscy lekarze nam przyklasną. Ponieważ mniej bolą kolana, łatwiej się schylić i mniej się zmęczymy dokonując cudów życia codziennego. Ponieważ można lepiej się poczuć w towarzystwie po pozbyciu się zbędnych kilogramów. Bo może partner/ partnerka spojrzą na nas łaskawszym okiem. Bo, może wreszcie, my spojrzymy na siebie łaskawszym okiem i przestaniemy sobie robić wyrzuty ...
... no przecież dam radę, prawda? Kto jak nie Ja? Ale jak to zrobić? Pomyślmy …
… są dziesiątki diet i setki zalecanych ćwiczeń, każde z gwarancją 100% skuteczności a nawet niektóre uodparniają na efekt yo-yo (podobno). Wydaje się jednakże iż za mało zwraca się uwagi na psychologiczne i aspekty radzenia sobie z zaburzeniami odżywiania.
Zaraz, zaraz o czym my tu mówimy? Zaburzenia odżywiania? O czymś takim to można rozmawiać z bulimiczkami/ bulimikami, albo anorektyczkami/ anorektykami, a nie ze mną – ja mam tylko 5/10/15/20/25/30/35/40/45/50* (*właściwe zaznacz ulubionym kolorem) kilogramów.
A jednak. Zaburzenia odżywiania to szeroka grupa zaburzeń, które mają jedną wspólną cechę, a mianowicie nieprawidłowe realizowanie wzorca odżywiania. Można więc w skrócie powiedzieć, że każde traktowanie jedzenia jako środka do zaspokojenia czegoś innego niż głód może rozwinąć się w pewnych warunkach w zaburzenie odżywiania.
Zróbmy sobie krótki eksperyment.
Usiądź wygodnie i zamknij oczy. Wyrównaj oddech i przypomnij sobie jak idziesz ze swoim dzieckiem (może być całkowicie wyimaginowane – jeśli go nie masz) na spacer. Idziecie sobie po parku. Dziecko nie chce iść za rękę bo woli poskakać przez klomby, pochodzić po krawężnikach, poskakać po płytach chodnikowych/ kostce brukowej („kto nadepnie na linię przegrywa”) itp. W pewnym momencie przewraca się uderza kolanem o podłoże i zaczyna głośno płakać (kolano jest obdarte ze skóry i dość głęboko skaleczone, trochę krwi z niego spływa).
Czego potrzebujesz, żeby je uspokoić?
Pomyśl, spróbuj złapać pierwszą myśl lub pierwsze wrażenie, które się pojawia...
A teraz zastanów się skąd to wiesz? Skąd się to wzięło w Twojej głowie? Od kiedy w niej jest? …
Udało się?
Możesz czytać dalej...
Jeśli jesteś normalnie (czyli jak większość) wychowaną osobą odpowiedź na wyżej postawione pytanie masz w głowie (i nie chodzi tu o wodę utlenioną). Recepta jest banalnie prosta – przytulić (niekoniecznie), dać cukierka, czekoladkę ewentualnie obiecać lody/ watę cukrową itp. z najbliższej budki za uspokojenie się. No i załatwione.
Tylko co załatwione? To przecież jasne. Dziecko jest już spokojne, szczęśliwe, uśmiechnięte, z resztkami pocieszenia na twarzy i rozbitym kolanem będzie dzielnie opowiadać o wypadku wszystkim, kto tylko będzie chciał słuchać (ewentualnie niewystarczająco szybko ucieknie).
Ale może pojawić się jeszcze jeden efekt – niekoniecznie ten, na który liczymy czyli powiązanie słodkiego smaku z nagrodą, przyjemnością, poprawą nastroju, względną poprawą sytuacji psychologicznej, sposobem na poradzenie sobie z nieprzyjemnościami i trudnościami – brzmi znajomo?
Jeśli chodzi o następne pytania czyli to skąd to wiem i od kiedy odpowiedź jest trudniejsza. „Nie wiem”, „Od zawsze” „Tak jakoś jest”, „A to nie wszyscy tak robią?” - w skrócie świat jest tak „zbudowany”, że to działa i trzeba z tego korzystać skoro jest taka możliwość.
Co w tym takiego złego? I dlaczego o tym piszę? Ponieważ jednym z ciekawszych elementów związanych z otyłością jest fakt iż najczęściej nie bardzo wiemy skąd ona się wzięła, a nawet jak wiemy (np. „została po ciąży” - co ciekawe czasem u obu płci, „za dużo jadłem/ jadłam”, „nie zwracałem/ -am uwagi na to co jem byle tylko jeść”, „podjadałem /-am” itp.) to nie zawsze, a może raczej zwykle, tak naprawdę, nie wiemy.
Dlaczego? - ponieważ często mylimy przyczynę ze skutkiem, a może raczej nie docieramy do praprzyczyny. Nie chcę tutaj twierdzić, że wszystkie przypadki otyłości są związane z niewłaściwie rozwiązanymi konfliktami/ problemami z dzieciństwa. Jednak przynajmniej dużą ich cześć możemy wyprowadzić z faktu, iż nawet nie zwracamy uwagi na to iż coś niezbyt dobrego/ zdrowego się dzieje. Często winę za to ponosi nasza konstrukcja psychiczna tzn. fakt iż uczymy się często „po drodze”. Czyli, nie tylko tego, co nam ktoś chce przekazać, ale też i tego co niekoniecznie chce, ale za to skutecznie (czyli dość często lub regularnie) pokazuje. Schemat słodycz za ból, przykrość, napięcie itd. wychwytujemy bardzo szybko i bardzo łatwo generalizujemy, a od tego już tylko krok do automatycznego reagowania (na przykrość, stres, trudne okresy w życiu, nudę, ale również potrzebę uczczenia czegoś, konieczność ugoszczenia kogoś – przecież im więcej słodyczy tym większa przyjemność). Co gorsza kiedy po jakimś czasie zastanawiamy się skąd mamy takie „połączenia w mózgu” łatwo możemy dojść do wniosku, że po prostu takie ludzie mają „uzwojenie”. Przecież jak okiem sięgnąć to działa, ciężko wskazać dorosłych i dzieci, które „mają inaczej”. W dużej części przypadków tak właśnie jest, że odpowiedzialnością za problemy możemy obarczyć właśnie tendencję do mało (jeśli w ogóle) świadomego codziennego funkcjonowania. Pewnego chodzenia „na skróty”.
Jest tutaj jednak i dobra wiadomość, to „mózgowe uzwojenie” to tak naprawdę tylko automatyczne powiązanie typu przyczyna - skutek a to oznacza iż można je zmienić. Zwykle nie jest to łatwe, jednakże, tak jak zmiana np. stylu ubierania się czy też hobby, możliwe. To, czego na pewno do tego potrzebujemy to samoświadomość, otwartość na próbowanie oraz odporność na popełnianie błędów i doznawanie porażek. Każda zmiana może być trudna i zwykle jest długotrwałym procesem. Procesem, który na swoim początku ma zwykle wiele zwątpień, niepewności we własne siły i możliwość zmiany. Z czasem, na ogół, zmiany te stają się bardziej zauważalne a porażki mniej dotkliwe. Tak jak napisałem, daj sobie trochę czasu.
Kilka rad:
– Postaraj się utrudnić sobie dostęp do substancji od których starasz się zdystansować. Niech np. słodycze nie będą „na wierzchu” i „pod ręką”. Niech będą w spiżarni, wysokiej półce itp. Nie musisz ich usuwać z domu ponieważ nie są trucizną a tylko wyzwaniem dla Twojego charakteru. Spowodujesz w ten sposób, że proces ich spożywania będzie bardziej świadomy, a co za tym idzie bardziej kontrolowany. Nie sztuką jest bowiem nie jeść kiedy nie ma co jeść, sztuką jest wprowadzenie sobie ograniczenia ilości i jakości pokarmu w strefie obfitości.
– Pomyśl o innych sposobach na poprawę swojego nastroju – co jeszcze Cię pociesza? Czy rozmowa z bliską osobą o problemie, z którym się borykasz może coś Ci dać?
– Zadbaj o relaks. Relaks to podstawowa potrzeba człowieka, która czasem jest przez nas realizowana na wakacjach(tak, właśnie tak, CZASEM!!). Jednakże kiedy one miną to często już po tygodniu nie pamiętamy ich wyniku. Relaks to potrzeba, która powinna być realizowana codziennie. Daj sobie 10-30 minut na „odparowanie głowy”. Może możesz wyjść z domu na spacer? A może łatwiej będzie, jak zamkniesz się w pokoju? Postaraj się zrobić coś co Cię oderwie od codzienności. Posłuchaj muzyki, potańcz, poćwicz, pobiegaj, porozmawiaj z przyjacielem/ przyjaciółką, przeczytaj fragment książki, albo idąc na spacer posłuchaj audiobooka. Metod na chwilę odprężenia jest wiele – znajdź kilka metod dla siebie i staraj się którąś z nich wykonać codziennie. To zmniejszy napięcie a co za tym idzie ograniczy konieczność „włączania autopilota”.
– Nie wierz, że jedynym wyjściem z sytuacji jest podejście „wszystko, albo nic”. To pułapka. Postaraj się w miarę regularnie prowadzić „dziennik” zjadanych słodyczy. Z czasem, najprawdopodobniej, zauważysz, że ich sumaryczne ilości się zmniejszają. Nawet jeśli będą takie okresy, kiedy złamiesz się i pójdziesz „w ciąg” to i tak będzie tego mniej niż dawniej. A „ciągi” czy też epizody „objadania się” będą, z czasem,stawały się rzadsze.
– Pamiętaj, że automatyzm działania to czynność, z którą walka to proces przewlekły z tendencją do nawrotów w związku z czym, jak zdarzą się załamania nie przejmuj się „za bardzo” tylko po prostu zacznij od nowa. Z czasem i tak będziesz coraz łatwiej i częściej wygrywać.
Pisząc powyższy artykuł, nie miałem ambicji opisywania w nim wszystkich procesów psychicznych związanych z zarówno „nabieraniem” jak i „zrzucaniem wagi”. Chodziło mi bardziej o naświetlenie wagi problemu na przykładzie jednego, wybranego przeze mnie (ale również często podnoszonego przez uczestników zajęć) przykładu. Osoby, które szerzej zaciekawił ten temat odsyłam do publikacji książkowych, które można znaleźć w każdej bibliotece dotyczących: radzenia sobie z emocjami, stresem, zaburzeniami odżywiania, ale także i rozwijania samoświadomości oraz wytwarzania dobrych nawyków.
Pamiętaj – możesz zapanować nad nawykami, wagą i sobą. Może nie będzie to, na początku łatwe, ale z czasem, jak jazda na rowerze, jest możliwe do opanowania …